30-04-2013
WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
Pani redaktor Karolina Koziołek straciła głos!
Nie wiem doprawdy jak interpretować uparte milczenie dzielnej obnażycielki moich groteskowych fobii. Dzisiaj przyszło mi do głowy, że może pani Karolina zachorowała i straciła głos. To by pasowało do ogólnego obrazu tego nieszczęsnego przypadku. Podobnie bywa kiedy ktoś dźwignie zbyt ciężką rzecz – strzyknie coś w kręgosłupie i człowiek nieruchomieje – ani ręką, ani nogą nie ruszysz. Być może pani Karolina wzięła na swoje wątłe barki (czyli sumienie) zbyt wielki ciężar i w rezultacie utraciła głos? Kara Boża … ?
Już spieszę z pocieszeniem. Proszę się nie martwić pani Karolino! To szybko przejdzie. Tak bywa tylko za pierwszym razem (zakładam, nie wiem czy słusznie, że to PANI PIERWSZY RAZ?). Potem już jest lepiej, aż w końcu idzie jak z płatka. Cnotę traci się jeden raz. Kiedyś to i tak musiała Pani zrobić. Świat jest pełen łajdactw i trudno tam wyżyć nie będąc łajdakiem. Mój przypadek – w mikro skali – pokazuje to bardzo przekonująco. Jak już Pani przejdzie proszę się odezwać.
Żeby Czytelnicy nie odnieśli mylnego wrażenia, że się do Pani umizguję proszę pozwolić, bym mógł – w związku z tym co zaszło – nazywać Panią „upadłą redaktor”; to przez analogię do „kobiety upadłej”, czego – co zakładam – tłumaczyć Pani nie muszę.
Andrzej Kocikowski, (Czytaj NEWSWEEK PL...)
cdn.
WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
wtorek, 30 kwietnia 2013
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Dziekan wypowiedział wojnę. „Sezon” II. (02.).
29-04-2013
WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
Pani redaktor Karolina Koziołek milczy!
W piątek, 26 kwietnia br., tuż po przypadkowym zresztą odkryciu i przeczytaniu artykułu bezlitośnie obnażającego moje „groteskowe” pieniactwo napisałem krótki komentarz, który zamieściłem w internetowym serwisie Głosu Wielkopolskiego (czytaj …). Ten sam komentarz – z małą korektą językową – przesłałem do Autorki tekstu i redakcji pisma (czytaj ...). Mijają trzy doby, a odpowiedzi żadnej. A powinni Państwo wiedzieć, że kiedy było trzeba, pani redaktor odpowiadała na listy w ciągu kilkunastu minut. No cóż, pewnie jest bardzo zajęta kolejnym zleceniem. Ponieważ nie mam żadnej pewności, czy kiedykolwiek otrzymam jakąkolwiek odpowiedź postanowiłem wystosować list otwarty wzywający panią redaktor Karolinę Koziołek i Redaktora Naczelnego Głosu do umożliwienia mi opublikowania – przewidzianego prawem – sprostowania w papierowej edycji dziennika.
LIST OTWARTY DO PANI REDAKTOR KAROLINY KOZIOŁEK I REDAKTORA NACZELNEGO GŁOSU WIELKOPOLSKIEGO.
Szanowni Państwo,
w dniu 26 kwietnia 2013 roku Głos Wielkopolski opublikował tekst pani redaktor Koziołek o tytule „UAM Poznań: Groteskowy spór naukowców - docent domaga się nagrody!”. Tego samego dnia przesłałem na adres Autorki i redakcji swój komentarz oraz prośbę o umożliwienie opublikowania sprostowania. Do tej pory nie otrzymałem od Państwa jakiejkolwiek odpowiedzi. Niniejszy list proszę traktować jako publiczne wezwanie do jej udzielenia. Korzystając z okazji dopiszę jeszcze kilka uwag odnośnie przedmiotowego artykułu.
Wadą główną w/w tekstu są kłamstwa – poczynając od tytułu, oraz liczne przeinaczenia. Znalazłem też kilka błędów rzeczowych. W sumie – materiał wystawia gazecie złe świadectwo.
Zdumiewająca jest też Państwa wybiórczość jeśli idzie o zagadnienia dotyczące UAM – warte opisania i zasługujące na krzykliwą zapowiedź na stronie tytułowej. Podczas naszej rozmowy pani redaktor Koziołek wyznała, że czytała mój blog (kocias.blogspot.com) i jest pod wrażeniem tego materiału. Cieszę się ogromnie, że zainteresował Ją problem mojego uporu w wydzieraniu władzy uniwersyteckiej decyzji mającej kluczowe znaczenie dla akademickiej praworządności. Co jednakowoż sprawiło, że upór w kwestii rozpatrzenia mojego wniosku dotyczącego legalności pewnej uchwały rady Instytutu Kulturoznawstwa przemienił się pod naciskiem redakcyjnego pióra w opętańcze żądanie nagrody – nie zrozumiem. A możliwe domniemania w tej sprawie są tak dla pani redaktor Koziołek jak i gazety bardzo niepochlebne.
W tym samym blogu, gdzie pani redaktor Koziołek znalazła „dowody” moich patologicznych (groteskowych) zachowań piszę o wielu innych kwestiach dotyczących uczelni. Niektóre z nich są w mojej subiektywnej ocenie dużo ważniejsze, bardziej społecznie doniosłe, niż kwestia „nagrody dla docenta”. Dlaczego pani redaktor Koziołek nie zainteresowała się np. tym, że dyrektor Instytutu Kulturoznawstwa – prawdopodobny inicjator przyjęcia uchwały, której legalności nie można od 2 lat ustalić, „wyrwał” z kasy uniwersyteckiej (od grudnia 2007 do sierpnia 2008) ponad 70 tys. złotych pod arcybezczelnym pretekstem „za działalność”? Dlaczego pani redaktor Koziołek nie zainteresowała się co o czymś takim sądzą dziekan WNS UAM, rzecznik prasowy UAM i np. rektor? Mało ważne sprawy? Nagroda 1500 zł dla docenta ważniejsza?
Kiedy w styczniu 2012 r. przesłałem Senatowi UAM i J.M. Rektorowi prośbę o zbadanie legalności uchwały rady Instytutu Kulturoznawstwa z 28-04-2008 odpowiedź otrzymałem w lipcu – po 3 pisemnych monitach!!! To nie jest temat na artykuł? Tu nie widać groteski? Nie chciałoby się znać powodu tak bohaterskiej obrony nietykalności dyrektora Instytutu Kulturoznawstwa? Zasłużył się czymś szczególnym, zrobił coś nadzwyczajnego i trzeba go chronić?
Od połowy października 2012 próbuję uzyskać odpowiedź na pytanie, na jakiej podstawie (prawnej, statutowej) dziekan WNS UAM zamknął moje konto pocztowe i unieruchomił ważny serwis z wieloletnim dorobkiem zespołu Pracowni Komunikacji Multimedialnej WNS UAM. Wezwania w formie elektronicznej i papierowej są ignorowane przez sprawcę jak i rektorów UAM. To nie jest temat na artykuł? Tu nie widać groteski? Nie chciałoby się znać powodu tak bohaterskiej obrony nietykalności dziekana WNS UAM? Zasłużył się czymś szczególnym, zrobił coś nadzwyczajnego i trzeba go chronić?
Sądzę, że na dzisiaj starczy. Wierzę, że wyraziłem się wystarczająco jasno. Oczekuję odpowiedzi Państwa na mój adres elektroniczny, albo na łamach Waszej gazety. Z poważaniem, etc. Andrzej Kocikowski, kocias.blogspot.com.
cdn.
WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
Pani redaktor Karolina Koziołek milczy!
W piątek, 26 kwietnia br., tuż po przypadkowym zresztą odkryciu i przeczytaniu artykułu bezlitośnie obnażającego moje „groteskowe” pieniactwo napisałem krótki komentarz, który zamieściłem w internetowym serwisie Głosu Wielkopolskiego (czytaj …). Ten sam komentarz – z małą korektą językową – przesłałem do Autorki tekstu i redakcji pisma (czytaj ...). Mijają trzy doby, a odpowiedzi żadnej. A powinni Państwo wiedzieć, że kiedy było trzeba, pani redaktor odpowiadała na listy w ciągu kilkunastu minut. No cóż, pewnie jest bardzo zajęta kolejnym zleceniem. Ponieważ nie mam żadnej pewności, czy kiedykolwiek otrzymam jakąkolwiek odpowiedź postanowiłem wystosować list otwarty wzywający panią redaktor Karolinę Koziołek i Redaktora Naczelnego Głosu do umożliwienia mi opublikowania – przewidzianego prawem – sprostowania w papierowej edycji dziennika.
LIST OTWARTY DO PANI REDAKTOR KAROLINY KOZIOŁEK I REDAKTORA NACZELNEGO GŁOSU WIELKOPOLSKIEGO.
Szanowni Państwo,
w dniu 26 kwietnia 2013 roku Głos Wielkopolski opublikował tekst pani redaktor Koziołek o tytule „UAM Poznań: Groteskowy spór naukowców - docent domaga się nagrody!”. Tego samego dnia przesłałem na adres Autorki i redakcji swój komentarz oraz prośbę o umożliwienie opublikowania sprostowania. Do tej pory nie otrzymałem od Państwa jakiejkolwiek odpowiedzi. Niniejszy list proszę traktować jako publiczne wezwanie do jej udzielenia. Korzystając z okazji dopiszę jeszcze kilka uwag odnośnie przedmiotowego artykułu.
Wadą główną w/w tekstu są kłamstwa – poczynając od tytułu, oraz liczne przeinaczenia. Znalazłem też kilka błędów rzeczowych. W sumie – materiał wystawia gazecie złe świadectwo.
Zdumiewająca jest też Państwa wybiórczość jeśli idzie o zagadnienia dotyczące UAM – warte opisania i zasługujące na krzykliwą zapowiedź na stronie tytułowej. Podczas naszej rozmowy pani redaktor Koziołek wyznała, że czytała mój blog (kocias.blogspot.com) i jest pod wrażeniem tego materiału. Cieszę się ogromnie, że zainteresował Ją problem mojego uporu w wydzieraniu władzy uniwersyteckiej decyzji mającej kluczowe znaczenie dla akademickiej praworządności. Co jednakowoż sprawiło, że upór w kwestii rozpatrzenia mojego wniosku dotyczącego legalności pewnej uchwały rady Instytutu Kulturoznawstwa przemienił się pod naciskiem redakcyjnego pióra w opętańcze żądanie nagrody – nie zrozumiem. A możliwe domniemania w tej sprawie są tak dla pani redaktor Koziołek jak i gazety bardzo niepochlebne.
W tym samym blogu, gdzie pani redaktor Koziołek znalazła „dowody” moich patologicznych (groteskowych) zachowań piszę o wielu innych kwestiach dotyczących uczelni. Niektóre z nich są w mojej subiektywnej ocenie dużo ważniejsze, bardziej społecznie doniosłe, niż kwestia „nagrody dla docenta”. Dlaczego pani redaktor Koziołek nie zainteresowała się np. tym, że dyrektor Instytutu Kulturoznawstwa – prawdopodobny inicjator przyjęcia uchwały, której legalności nie można od 2 lat ustalić, „wyrwał” z kasy uniwersyteckiej (od grudnia 2007 do sierpnia 2008) ponad 70 tys. złotych pod arcybezczelnym pretekstem „za działalność”? Dlaczego pani redaktor Koziołek nie zainteresowała się co o czymś takim sądzą dziekan WNS UAM, rzecznik prasowy UAM i np. rektor? Mało ważne sprawy? Nagroda 1500 zł dla docenta ważniejsza?
Kiedy w styczniu 2012 r. przesłałem Senatowi UAM i J.M. Rektorowi prośbę o zbadanie legalności uchwały rady Instytutu Kulturoznawstwa z 28-04-2008 odpowiedź otrzymałem w lipcu – po 3 pisemnych monitach!!! To nie jest temat na artykuł? Tu nie widać groteski? Nie chciałoby się znać powodu tak bohaterskiej obrony nietykalności dyrektora Instytutu Kulturoznawstwa? Zasłużył się czymś szczególnym, zrobił coś nadzwyczajnego i trzeba go chronić?
Od połowy października 2012 próbuję uzyskać odpowiedź na pytanie, na jakiej podstawie (prawnej, statutowej) dziekan WNS UAM zamknął moje konto pocztowe i unieruchomił ważny serwis z wieloletnim dorobkiem zespołu Pracowni Komunikacji Multimedialnej WNS UAM. Wezwania w formie elektronicznej i papierowej są ignorowane przez sprawcę jak i rektorów UAM. To nie jest temat na artykuł? Tu nie widać groteski? Nie chciałoby się znać powodu tak bohaterskiej obrony nietykalności dziekana WNS UAM? Zasłużył się czymś szczególnym, zrobił coś nadzwyczajnego i trzeba go chronić?
Sądzę, że na dzisiaj starczy. Wierzę, że wyraziłem się wystarczająco jasno. Oczekuję odpowiedzi Państwa na mój adres elektroniczny, albo na łamach Waszej gazety. Z poważaniem, etc. Andrzej Kocikowski, kocias.blogspot.com.
cdn.
WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
sobota, 27 kwietnia 2013
Dziekan wypowiedział wojnę. „Sezon” II. (01.).
27-04-2013
WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
Nie doczekałem z pisaniem do końca kwietnia – przepraszam. Powodem wcześniejszego powrotu na blog jest szkolny paszkwil przygotowany przez panią red. Karolinę Koziołek, opublikowany w Głosie Wielkopolskim z dnia 26 kwietnia 2013 (czytaj tekst … i mój komentarz). Pani redaktor Koziołek zrobiła ze mnie pieniacza i oszołoma. Nie chciałbym Jej krzywdzić, ale tekst sprawia wrażenie zamówionego. Wykreowanie w nim (jeszcze to zdjęcie!) opętanego żądaniem „nienależnej” nagrody pieniacza każe mi przypuszczać, że zleceniodawca główny mógł być chemikiem; mogło być też chemików dwóch. Mniejsza z tym, konkluzja moja jest taka: takie pióro (i tekst) jacy zleceniodawcy (to przez analogię do kwestii: jaki … taki zamach). Powiem też, że rozumiem ich desperację. Nie mają żadnych prawnych i racjonalnych argumentów. Muszą więc używać tego co mają pod ręką – łajna!
Zaczynamy zatem. Na początku kwietnia 2013 uznałem, że jedynym sposobem zmuszenia dziekana WNS UAM do udzielenia mi odpowiedzi na mój wniosek z początku października 2012 będzie anons prasowy. W dniu 9 kwietnia, w ogólnopolskim wydaniu Gazety Wyborczej, zamieściłem więc ogłoszenie (czytaj ogłoszenie ...), w którym wzywałem dziekana WNS UAM – pośrednio władze tej uczelni do natychmiastowego rozstrzygnięcia sprawy wspominanego wcześniej wniosku. Ogłoszenie poskutkowało. 16 kwietnia 2013 w mojej skrzynce pocztowej wylądowało awizo na list polecony z potwierdzeniem odbioru. W przesyłce, którą odebrałem 2 dni później był krótki list podpisany przez dziekana WNS UAM oraz decyzja Senackiej Komisji Prawnej UAM z dnia 14 stycznia 2013 roku, podpisana przez Pana Profesora Tomasza Sokołowskiego [(czytaj pismo dziekana WNS UAM), (czytaj decyzję SKP UAM)]. Do treści obu dokumentów wrócę w osobnym pisaniu. Egzemplarze GW z przedmiotowym anonsem przesłałem pocztą dziekanowi WNS UAM, JM Rektorowi UAM i pani minister Profesor Kudryckiej.
12 kwietnia 2013 otrzymałem list elektroniczny od wspominanej wcześniej pani red. Koziołek: „(...) szukam kontaktu z Panem w sprawie WNS-u (...)”. Po wymianie kilku listów umówiliśmy się na spotkanie w redakcji Głosu we wtorek 16 kwietnia, godz. 11. Od początku twierdziłem, że sprawa jest z detalami opisana na moim blogu i nie mam tutaj nic więcej do dodania. Ale na prośbę pani redaktor w kilkunastominutowym skrócie przedstawiłem historię mego sławetnego wniosku w sprawie legalności uchwały rady Instytutu Kulturoznawstwa z dnia 28 kwietnia 2008 roku. Przegryźliśmy ciastem które przyniosłem (keks z Merkurego – pycha!), popiliśmy redakcyjną herbatką i rozeszliśmy się do swoich zajęć. Kiedy odebrałem wspominaną wyżej przesyłkę awizowana 16 kwietnia przesłałem Jej wiadomość i scany dokumentów. Zdjęcia do artykułu zrobiliśmy na kampusie Szamarzewskim 21 kwietnia; było kilkanaście ujęć, na większości z nich powinienem być uśmiechnięty – bo najczęściej się śmieję – taki już jestem.
cdn. WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
Nie doczekałem z pisaniem do końca kwietnia – przepraszam. Powodem wcześniejszego powrotu na blog jest szkolny paszkwil przygotowany przez panią red. Karolinę Koziołek, opublikowany w Głosie Wielkopolskim z dnia 26 kwietnia 2013 (czytaj tekst … i mój komentarz). Pani redaktor Koziołek zrobiła ze mnie pieniacza i oszołoma. Nie chciałbym Jej krzywdzić, ale tekst sprawia wrażenie zamówionego. Wykreowanie w nim (jeszcze to zdjęcie!) opętanego żądaniem „nienależnej” nagrody pieniacza każe mi przypuszczać, że zleceniodawca główny mógł być chemikiem; mogło być też chemików dwóch. Mniejsza z tym, konkluzja moja jest taka: takie pióro (i tekst) jacy zleceniodawcy (to przez analogię do kwestii: jaki … taki zamach). Powiem też, że rozumiem ich desperację. Nie mają żadnych prawnych i racjonalnych argumentów. Muszą więc używać tego co mają pod ręką – łajna!
Zaczynamy zatem. Na początku kwietnia 2013 uznałem, że jedynym sposobem zmuszenia dziekana WNS UAM do udzielenia mi odpowiedzi na mój wniosek z początku października 2012 będzie anons prasowy. W dniu 9 kwietnia, w ogólnopolskim wydaniu Gazety Wyborczej, zamieściłem więc ogłoszenie (czytaj ogłoszenie ...), w którym wzywałem dziekana WNS UAM – pośrednio władze tej uczelni do natychmiastowego rozstrzygnięcia sprawy wspominanego wcześniej wniosku. Ogłoszenie poskutkowało. 16 kwietnia 2013 w mojej skrzynce pocztowej wylądowało awizo na list polecony z potwierdzeniem odbioru. W przesyłce, którą odebrałem 2 dni później był krótki list podpisany przez dziekana WNS UAM oraz decyzja Senackiej Komisji Prawnej UAM z dnia 14 stycznia 2013 roku, podpisana przez Pana Profesora Tomasza Sokołowskiego [(czytaj pismo dziekana WNS UAM), (czytaj decyzję SKP UAM)]. Do treści obu dokumentów wrócę w osobnym pisaniu. Egzemplarze GW z przedmiotowym anonsem przesłałem pocztą dziekanowi WNS UAM, JM Rektorowi UAM i pani minister Profesor Kudryckiej.
12 kwietnia 2013 otrzymałem list elektroniczny od wspominanej wcześniej pani red. Koziołek: „(...) szukam kontaktu z Panem w sprawie WNS-u (...)”. Po wymianie kilku listów umówiliśmy się na spotkanie w redakcji Głosu we wtorek 16 kwietnia, godz. 11. Od początku twierdziłem, że sprawa jest z detalami opisana na moim blogu i nie mam tutaj nic więcej do dodania. Ale na prośbę pani redaktor w kilkunastominutowym skrócie przedstawiłem historię mego sławetnego wniosku w sprawie legalności uchwały rady Instytutu Kulturoznawstwa z dnia 28 kwietnia 2008 roku. Przegryźliśmy ciastem które przyniosłem (keks z Merkurego – pycha!), popiliśmy redakcyjną herbatką i rozeszliśmy się do swoich zajęć. Kiedy odebrałem wspominaną wyżej przesyłkę awizowana 16 kwietnia przesłałem Jej wiadomość i scany dokumentów. Zdjęcia do artykułu zrobiliśmy na kampusie Szamarzewskim 21 kwietnia; było kilkanaście ujęć, na większości z nich powinienem być uśmiechnięty – bo najczęściej się śmieję – taki już jestem.
cdn. WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI
ESEJ, KTÓRY SPOCZYWA W AMAZON
Subskrybuj:
Posty (Atom)