sobota, 12 stycznia 2013

Dziekan wypowiedział wojnę. Łatwo zrobić - trudniej wygrać (27.).

12-01-2013

WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI

Ostatnią kwestię poprzedniego wpisu objaśnię szerzej. Byłem jedną z czterech osób (prawdopodobnie jedynym pracownikiem samodzielnym), które w kadencji Senatu UAM 2006-2008 głosowały przeciwko przyjęciu obecnego, skorygowanego już parokrotnie Statutu UAM. A głosowanie było jawne panie dziekanie WNS UAM! Głosowałem przeciwko, bowiem przekonany byłem, że zmiany sposobu funkcjonowania ciał kolegialnych (rady wydziałów i senat) stwarzają kolosalne zagrożenie dla fundamentów demokracji akademickiej. Tzw. przedstawicielskie rady wydziałów i senat składający się głównie z funkcjonariuszy wydziałowych i centralnych stworzyły system władzy, w którym nie-funkcyjny samodzielny badacz NIE MIAŁ I NIE MA NIC DO POWIEDZENIA! Jestem przekonany, że ludzie władzy, którzy z uporem godnym lepszej sprawy forsowali niegdyś ten projekt przyznać muszą po latach, że popełnili wielki błąd! Cóż jednak począć – stało się.

Nowy statut dawał ogromną władzę wybieralnym funkcjonariuszom akademickiej nauki – głównie dziekanom i dyrektorom instytutów. Władzę tak wielką, że udźwignąć potrafią ją tylko nieliczni. Władzę, której niektórzy nie powinni nigdy otrzymać, bowiem ich faktyczna kompetencja cywilizacyjna jak i predyspozycja mentalna wykluczają sprawowanie jakiejkolwiek poważnej władzy.

Nowy Statut UAM stwarzał też obiektywne przesłanki – ba! zachętę – do zawierania nieformalnych porozumień w ścisłym gronie i wyznaczania „jedynej słusznej linii rozwoju”. Co oczywiście eliminowało działania ludzi spoza porozumienia NIE POZWALAJĄC JEDNOCZEŚNIE IM NA PRZEDSTAWIENIE SWOJEJ RACJI. Przykład: na posiedzeniu rady wydziału przed r. akadem. 2008/2009 (rady w pełnym składzie) dyrektor instytutu MUSIAŁ oceniać jakąś kwestię w obecności osoby zainteresowanej. Po zmianie statutu mógł to robić poza jej plecami i uzyskiwać uchwałę jakiej potrzebował; zainteresowany dowiadywał się post factum, że coś o nim i w jego sprawach na posiedzeniu postanowiono.

Pamiętam bardzo charakterystyczny incydent. Podczas jednej z wizyt w gabinecie dziekana WNS UAM – była późna wiosna 2009 - oświadczyłem, że chciałbym otrzymywać zawiadomienia o planowanym porządku posiedzenia Rady Wydziału Nauk Społecznych. Dziekan żachnął się i oświadczył, że nie jestem w jej składzie i zawiadomień nie dostanę. Nie pamiętam już jak długo trwał ten stan rzeczy, ale zdaje mi się, że od r. akadem. 2009/2010 zawiadomienia takie już się pojawiły. Tak, tak panie dziekanie WNS UAM – demokracji akademickiej strzegł Pan jak źrenicy oka!

WAŻNE LINKI
INNE WAŻNE LINKI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze do moich postów są ANONIMOWE. Jednakowoż NIE ZABRANIAM podpisywania się - jeśli komentator uzna, że jest to potrzebne. Andrzej Kocikowski